wtorek, 12 kwietnia 2011

opowiadanie 2 część 3.

Oboje położyli się na łóżku, patrzyli w sufit. Mieli tylko splecione dłonie. Kamila czuła się cudownie, nie wyobrażała sobie być teraz gdzie indziej, niż tu, z Maćkiem. Chciała żeby ta chwila się nigdy nie kończyła. Myślała, czy za 5 lat nadal będzie z nim, bardzo miała taką nadzieje. On myślał podobnie. Zastanawiał się, co by było, gdyby żadne z nich nie odważyło się spróbować, porozmawiać, zacząć ze sobą flirtować, a w końcu się zakochać. Uwielbiali się sprzeczać, kto kogo bardziej kocha. On wygrywał, miał siłę przebicia.
- Myślisz, że będziemy ze sobą do końca życia ? Pytam serio. – Kamila przerwała milczenie.
- Tak, mówię to najszczerzej jak potrafię. Kocham cię i chce być z tobą do końca życia. – powiedział z uśmiechem.
- No ja też cię kocham, mocniej niż ty mnie, ale każda para tak mówi, a potem nagle się rozstają. Jak to jest ?
- Bo często jest tak, że się pokłócą i są za bardzo dumni, żeby przeprosić i naprawić. Wiem, że jesteśmy inni. Jeśli wiesz, że to twoja wina, umiesz przeprosić.
- Ty też.
- Co ja też?
- Umiesz przeprosić.
- Czy ja wiem…
- Ja wiem. – powiedziała bardzo entuzjastycznie.
- Skąd ?
- Bo cie znam i kocham.
- Po 3 miesiącach bycia ze sobą i 2 miesiącach koleżeństwa, znasz mnie ?
- Tak, jak nikogo nigdy. Poznaje cię z dnia na dzień. Znam i kocham.
- Wow. Jestem w szoku. Serio. – powiedział, przyglądając się wciąż jej twarzy.
- Skarbie, nie chce tego mówić, ale chyba musisz już iść.
- Która godzina ?
- Hm. Jest 22.
- Rzeczywiście. Muszę iść. – wstał.
- Poczekaj na mnie, odprowadzę cie. – zeskoczyła z łóżka.
- Ale tylko do drzwi, słonko. – uśmiechnął się.
Zeszli powoli, idąc do drzwi. Maciek otworzył drzwi, a Kamila szła cały czas za nim.
- Pa skarbie. – powiedział i chciał ją pocałować ale ona się odsunęła.
- Nie, nie idziesz. Czekaj chwilkę. – Kamila pobiegła za drzwi, założyła buty i wyskoczyła za nim. – A teraz spójrz na mnie, spójrz mi głęboko w oczy, zobacz w nich coś, co widziałeś gdy pierwszy raz chciałeś mnie pocałować, a potem pocałuj mnie. Dotknij delikatnie moje wargi, swoimi. Teraz, gdy tak księżyc patrzy na nas. Proszę.
Tak zrobił. Zrobił jak poprosiła. Widział w jej oczach, coś, czego nie da się opisać. Następnie ją pocałował. Zrobił to bardzo delikatnie, tak jak chciała. Chcieli , by wszystko było tak idealne, jak pierwszym razem. Potem ją przytulił.
- Dlaczego o to poprosiłaś ?
- Bo chciałam żeby było idealnie. Nie przestawaj mnie tulić, kotku.
- Muszę iść, przepraszam. – rzekł Maciek.
- Rozumiem, dziękuje za ten dzień.
- Ja też. Kocham cię. Śpij słodko.
- Ja ciebie też. – pocałowała go.
Obróciła się na pięcie, i poszła. Nie lubiła pożegnań. Po twarzy spłynęła jej łza. Jedna jedyna. On patrzył, czekał aż będzie wiedział że jest bezpieczna. Poszła do pokoju, wzięła koszulkę i shorty w których spała i poszła do łazienki. Rano obudziła się z zatkanym nosem, kaszlem i gorączką. Wstanie z łóżka to nie był najlepszy pomysł. Zakręciło jej się w głowie i ponownie do niego wróciła. Napisała smsa do Weroniki, Maćka, Laury i Anki że dziś nigdzie nie wychodzi, że jest chora. Dostała odpowiedzi, że potem wpadną ją odwiedzić. Zawołała mamę i poprosiła, żeby zrobiła jej śniadanie i przyniosła jakieś witaminy. Do południa siedziała na laptopie i ogarniała newsy, przez ostatni tydzień nie siedziała w internecie. Potem przyszła Laura z Anką i Gabrysiem, posiedzieli trochę, ale po godzinie wzięli Mateusza i ruszyli w miasto. Kamila przespała się trochę, a gorączka już spadła. Obudził ją telefon od Weroniki, że zaraz będzie. Posiedziały trochę i nawet Kamila zaczęła chodzić. Poprosiła by koleżanka poczekała to się ubierze i pójdą do ogródka. Założyła wczorajsze ubrania, nie chciało jej się szukać ciuchów. Kamila cały czas wypytywała o Izę, jak się czuje. Było lepiej. Nie wybudziła się jeszcze. Weronika powiedziała jej, że policja była znów na szkole, lecz nie wiedziała dlaczego chcieli rozmawiać z Kamilą. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Poszła otworzyć.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry panie komisarzu, widzę, że znów się spotykamy. – powiedziała Kamila.
- Możemy porozmawiać ? – zapytał policjant.
- To ja już pójdę. Widzimy się potem. Pa, do widzenia. – oznajmiła Weronika, całując w policzek Kamilę.
- Tak, możemy. – powiedziała Kamila. – Proszę, zapraszam do pokoju.
- A więc, co robiłaś, 8 lipca, w godzinach od 18 do 22 ?
- Do 20 byłam na szkole, potem wracałam do domu.
- Sama?
- Nie, byłam z Maćkiem.
- Może to potwierdzić?
- Tak, na pewno. Byłam z nim chyba do 23 w domu, często tak robię. Dlaczego te pytania?
- Mamy informację, że mogłaś to być ty.
- Ma pan błędne informację. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?
- Nie, chyba nie. Jeśli sobie coś przypomnisz, zadzwoń. – powiedział komisarz wręczając jej wizytówkę. – Do widzenia.
- Do widzenia.
Kamila była sama w domu. Poszła więc do swojego pokoju i wzięła 2 papierosy i zapalniczkę. Poszła na taras i odpaliła. Wiedziała że Maciek jej tego nie pozwala, ale była podejrzewana. Nie mogła uwierzyć, kto mógł to powiedzieć? Musiała zadzwonić do Maćka. Spaliła papierosy jeden po drugim, potem umyła zęby i zadzwoniła do niego.
- Kochanie, możesz przyjechać? Potrzebuje cię, była tu policja, przesłuchiwali mnie znowu, myślą że to ja postrzeliłam Izę. – mówiła zrozpaczona Kamila. Usłyszała tylko że będzie za 10 minut.
Była zdruzgotana. Siedziała na hamaku, gdy wszedł do domu nie pukając nawet.
- Co jest ? – spytał Maciek.
- Była tu policja, oni uważają, że to ja ją postrzeliłam !
- U nas też była, na szkole, dziś.
- Wiem, Weronika mi powiedziała. – odrzekła Kamila.
- Kto mógł im takich głupot nagadać?
- Nie mam pojęcia kochanie.
- Nie martw się, to nie ty, masz alibi.
- Ty jesteś moim alibi.
- Wiem. Jak się czujesz ? – zapytał z uśmiechem Maciek.
- A lepiej, dziękuje. Pójdziemy dziś na szkołę?
- O nie! Masz leżeć w łóżku ! Nie wiem w ogóle co ty tu robisz. Już na górę leżeć !
- Niee, no weź, czuje się znacznie lepiej.
- Nie ma mowy. Nie chce żebyś mi jutro od nowa chorowała. Dziś poleżysz, a jutro pójdziemy na szkołę. Jeśli chcesz, zostanę z tobą do wieczora.
- Idź na szkolę. Ja się trochę prześpię, a ty pobądź z nimi.
- Na pewno?
- Tak. – powiedziała z uśmiechem.
- Wpadnę do ciebie jak będę wracał, okej?
- Ehem. Kocham Cię!
- Ja cię też. Odprowadzę cie na górę, albo nie. Wezmę cię na ręce jak królewnę.
- Mój królewiczu. – uściskała go, złapała go następnie za szyje, a on uniósł ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz